niedziela, 30 lipca 2017

Ruszamy na Ukrainę

To jest tylko pewniej rodzaju zwiastun. Piękna relacja oraz wszystkie kolejne wpisy będą na nowym blogu czyli wojtekgajek.blogspot.com

W telegraficznym skrócie:
Jedziemy. Stop.na Ukrainę. Stop. Z rowerami.stop.dniepr.stop.

Kto jedzie? Wojtek z Gruzji, Michał, kirgiska gwiazda i Asia, pierwszy raz.

Nasz wstępny plan to pojechać nad Dniepr. Teraz czeka nas przeprawa przez granicę. Oczywiście nie można po prostu przejechać przez nią na rowerze więc jesteśmy zmuszeni udać się na eksperymentalne przejście rowerowe w Dołhobyczowie.

Nie wiem jaka będzie łączność zza Buga, ale hetman dał mi prawo wszystkie listy otwierać więc może uda się zdać Tobie drogi czytelniku raport z ważkich spraw stepowych: czy Chmielnicki się aby z Tatarami nie wącha, gdzie przywileje kozackie oraz kto dziś szczęśliwy na Ukrainie.
Slava excursyju!

piątek, 27 listopada 2015

Otrzymales wiadomosc multimedialna

Text: Będziesz? Jak nie to ciepak będzie się o ciebie na pewno ciepal

Mozesz odpowiedziec na ta wiadomosc. Twoj e-mail trafi do nadawcy w postaci MMS. Uwaga: odpowiedz mozna wyslac tylko raz.

poniedziałek, 7 września 2015

Oto film z naszej tułaczki

Pewnego razu w Kirgistanie << klik!
Kirgiskie nagrania jeszcze pachnące kumysem. Polsza prodakszyns.

Leć do jurty i oglądaj! 
Wsio normalna. 

Nie zapomnij przełączyć na HD!


czwartek, 13 sierpnia 2015

znów mogłem powracać na ojczyzny łono

nie muszę więc przenosić moją duszę utęsknioną...

Wylot z Biszkeku 10.30 z drobnym opóźnieniem ze względu na pannujący na lotnisku harmider, spowodowany brakiem jakiegokolwiek ładu dyktowanego prooprytetem lotów w kolejce do kontroli paszportowej.

6 godzin później (o 13.30) byłem już w Stambule, gdzie przejrzałem zdjęcia z aparatu oraz asortyment sklepów duty free, gdzie rzeczy są droższe niż w Polsce i akurat minęły 3 godziny oczekiwania na lot do Pragi o 16.30.

W Pradze autobusem na dworzec i 3 godziny oczekiwania na pociąg (23.08) do Karviny. Czas ten zleciał na dojechaniu na dworzec, złożeniu roweru oraz nocnej przejażdżce po Pradze (fajne mają bramy).

Następnie kłótnia w pociągu z durnym Słowakiem ("to jest słowacki wagon, polski tam!", "idź pan w cholerę"), chwilowe zgubienie aparatu i gopro (zostały zostawione w przedziale słowackim na jakiś czas - inaczej kompletnie nic nawet na moment nie byłoby zgubione, a to raczej nie w moim stylu).

Z półgodzinnym opóźnieniem dotarłem do Karviny (4.00), gdzie zapakowałem graty na bagażnik i na lekko niedopompowanych dętkach ruszyłem do Zebrzydowic. Dobrze, że akurat świtało, bo bardzo sprytnie (żeby czołówka się nie włączyła sama w plecaku) jedną baterię dałem w losowe, niemożliwe do odszukania miejsce i drogę w razie potrzeby oświetlać musiałem telefonem.

Przed 5 rano rześka Klaudia na ulicy Poprzecznej wydała mi kluczyki do samochodu. Odpalił. Zdzwoniłem się jeszcze z Łukaszem, który właśnie zaczynał pokonywać drogę do Pragi i Biszkeku w odwrotną stronę i pognałem wspaniałą szosą, bez dziur i z namalowanymi liniami, w stronę wynurzającej się z nad horyzontu czerwonej tarczy słońca, jak w Królu Lwie.

Na fotkach ostatnia nocka u Natana (w końcu w najlepszym miejscu pod daszkiem), Angie i karton oraz nagrody. Mam nadzieję, że kto nie pożałował, ten nie pożałuje.

No to chyba tyle. Kolejny wpis będzie jak wygram jakiś festiwal.

Wojtek Gajek

środa, 12 sierpnia 2015

Wyprawa Do Czech

Zaraz wyruszam na wielką wyprawę do czeskiej Republiki. Następnie mam zamiar dostać się pociągiem do granicy, przez którą do Polski przedostane się rowerem.

Jeśli coś pójdzie nie tak podczas lotu na pokład dostarczam dodatkową czarną skrzynkę

wtorek, 11 sierpnia 2015

Alamudin zdjęcia

Kupiłem sobie nowy telefon ale się po łamał

Alamudin

Żmudna droga prawie 1000m w górę w ramach zwolnienia chorobowego, do tego od 17 w deszczu. Dolina dużo bardziej dzika niż Ala Archa.
Dojechałem do końca drogi, gdzie kirgiska kadra karate czy czegoś trenowała na zapuszczonym boisku. Następnie przez biednie wyglądające puste w większości jurty ruszyłem ścieżką, aż do miejsca gdzie drogę zakrywało kamienne osypisko i nie dało się dalej jechać.
Przeprawiłem się więc na drugą stronę po nieufnie wyglądającej kładce na 2 razy.
Niestety rozpadało się mocniej więc robiłem się obok szkieletu krowy czy konia w niebardzo podłym miejscu.
Wyspałem się prawie 12 godzin I rano wróciłem do Biszkeku. Rano świeciło słońce I były super widoki na białe góry ale nie było prądu w telefonie wiec zdjęć nie będzie.
Jeszcze syrop po drodze kupiłem.
A teraz zaczynam się pakować i jeszcze czeka mnie wizyta na mieście oraz chyba do kina pójdziemy.

Jutro wylot o 10.
Bońtek