> Po 30 paru godzinach w drodze, wychodząc ze wszystkich przygód obroną ręką w końcu jesteśmy na miejscu u Natana z warmshowers.
>
> Co było po drodze?
> Ledwo zdążyliśmy na pociąg. Mieliśmy nadzieję na kuszetke ale wszystkie były już zajęte. Za to w wagonie stekajacych grubasòw znalazły się wolne miejsca (dla inwalidów).
>
> W Pradze nie udało się wysłać rowerów jako części rowerowych i trzeba było zapłacić. Na szczęście pieczołowicie spakowalismy pudła wiec nie obyło się bez komisyjnego otwarcia kartonu z powodu dziwnej rzeczy w środku (ruski palnik). Część obsługi twierdziła nawet ze to może wybuchnąć. Potem otwarte kartony sklejone byle jak poleciały do Stambułu (gdzie faktycznie nastąpił wybuch, ale dzień wcześniej - zamach w Stambule).
>
> Nic o tym nie wiedząc zwiedziliśmy sobie miasto. Będąc w sultanahmed podczas drogi powrotnej coś znowu wybuchło ale raczej jakąś petarda. Zjechała się policja i zamknięto rewir zawierający automaty z biletami ( jetonami) "bomb package dangerous dangerous" wiec korzystając z zamieszania pojechaliśmy z darma i mając nawet zapas czasu (lot był opóźniony) kolo 1 w nocy dziś wylecielismy.
> Na pokładzie samolotu miał miejsce skandal ponieważ mimo, że i ja i Michał wybraliśmy Hindu meal, tu on dostał Hindu ale nie Hindu, a ja nie hindu!
>
> Następny raport z Biszkeku w krotce; temat specjalny rowerowi terroryści.
Wojtek i Michał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz