W pociągu relacji Biszkek-Balykchy czas mija dość szybko. Jest to pociąg jak na Ukrainie czyli z prawie nietwieranymi oknami i wrzątkiem do dyspozycji ( piecyk opalany drewnem w korytarzu)
Mimo, że odjeżdża o 6.42 to atrakcje przewiedziane są od samego początku. Na sampierw trzeba ustalić gdzie jadą rowery, a potem znowu i je przenosić. Potem można poznać wspolpasażerów oraz siebie samego . Można porozmawiać z dziewczynką ( nienawidzę kirguskiego, ruska ja), zagrać w duraka z 18 letnim maszynista, napić się wódki, zobaczyc jak zamiast otwierać okno wyciąga się je przy pomocy przyssawki z filmów, przespać się i wreszcie dojechać do świetnych widoków. Wreszciemożna dostać zaproszenie na ( tu ręką uderzająca w szyję) do wsi Chaek przy Song-kul (kul tozawsze jezioro).
O 12 jesteśmy na miejscu. Załączamy internet z pomocą skośnej pani z biura beeline, poznajemy prawdziwy kumys sprzedawany przez nauczycielkę angielskiego, tankujemy benzin we flaszku i dawaj wzdłuż południowego brzegu Issyk-kul
Wicia i Misza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz