sobota, 1 sierpnia 2015

W deszczu pod górę

Pełni determinacji mimo spania do późna chcieliśmy wjechać na przełęcz w jeden dzień (2100m w górę na odcinku 50km). Może by się tu udało gdyby nie deszcz. Pierwszą fale przeczekaliśmy pod mostem, drugą w jurcie pijąc czaj (1,30 zl za dzbanek! !!) i rozmawiając z przedsiębiorczymi Kirgizkami, które właśnie otwierają w Sofii punkt sprzedaży mieszanki po której żyję się nawet 160 lat (brazylijska kawa i tybetańskie grzyby).  Wywróżono mi nawet z paznokci, że mam 20 lat braku kalcytu.
Po tych atrakcjach ruszyliśmy dalej i juz w deszczu jechaliśmy do wieczora. Zawitaliśmy jeszcze na czaj ze 130 - letniego samowaru do sioła pełnego dzieci gdzie oferowano mam nocleg za 200 som oraz testowano mój rower (welocyped haraszo).
Mimo to ruszyliśmy dalej by noc spędzić w bardzo miłej atmosferze w domku na łajnie za ile damy ( 100 som za łebka,  czyli 6 zł + 50 som bonus).  Najwieksza frajdę miały dzieciaki bo dostały balona oraz pograły na telefonie ( zaraz po wyjęciu telefonu: "igra jest? ")

Następnego dnia ruszyliśmy dalej , już po serpentynach, które zaczęły się zaraz za naszym domkiem na ok 2800 npm. Była to droga prowadząca do kopalni złota po której jeździły ciężarówki w obstawiam pickupow na  sygnale.  Serpentyny były bardzo długie. ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz