Od początku:
Udało się w końcu dostać do serwisu (po jakimś 500km poszukiwań) w decathlonie w Samsun, obsługa wspaniała, chociaż Mafisz uważa inaczej, mnóstwo kolorowych gadżetów dostałem i nową oponę mam.
Mkniemy po coastal hiway, wczoraj nabiliśmy 135 km i przekroczyliśmy 3K. Tu upały już nie straszne i nawet chmury są na niebie. Padało nawet (spadły ze cztery krople). Tak 30 parę stopni w dzień, licznik nie blokuje się już na 50.
Spotkaliśmy pierwszych Gruzinów w Ordu, którzy zapewnili nas (rybiata) o dobrych ludziach w Sakartwelo i że tam w ogóle haraszo.
Niczym Argonauci przemierzamy wybrzeże morza Czarnego (obecnie kraj Amazonek w okolicy Trabzonu) by dotrzeć do Kolchidy i zdobyć złote runo. Śpimy na plażach podziwiając wschody i zachody gwiazdy Słońce oraz szukając satelitów. Wczoraj spaliśmy spokojnie na przylądku Jazona, natomiast dziś przeżyliśmy zmasowany atak śmierdzących gąsienic plażowych.
Udalo się nam również przejść zwycięsko próbę wyłudzenia 10tl za stolik z parasolem i jednym krzesłem na pewnej bardzo ekskluzywnej plaży (zachowaliśmy na wszelki wypadek rachunek).
Na owej plazy niektórzy śmiałkowie uprawiający pływanie zostali zaarakowani przez najgorsza z meduz: Gorgonę. Była p okropna i wielka jak wyspa. Na szczęście udalo się uciec.
W Trabzonie postacią kultową jest Adrian mierzejewski ( r i z czytac osobno!) Z TrabzonSpor.
Nasze ciała ulegają degradacji. Zaczęło się to 2 dni temu od łokci, po jednym u każdego takie kropki. Nie wiemy czym one są, skąd pochodzą, ani co zamierzają, ale ja już mam na obu łokciach (W). Argonauci przyjrzą się sprawie.
Dziś byliśmy również w Ayasophia tyle że wTrabzonie (to już trzecia). Pod nią miejscowi Trabzończycy raczyli nas herbatą. Jednak my çay bahleti zostawiamy za sobą i ruszamy do Gruzji. Złote runo zostało już sprzedane by w Batumi mógł stanąć pomnik Medei za milion lari, co wzbudziło kontrowersje (wg naszego
Przewodnika, który zaczęliśmy juz czytać, choć mamy na to malo czasu, bo tu wcześnie 20.30 jest już ciemno, ale wszystko jedno...) dlatego my udamy się w poszukiwania ojca Maxima, który postanowił kilka lat temu wieść pustelniczy zywot w tysiącletnim monastyrze wzniesionym niewidomo po dziś dzień jaką techniką na miejscowej maczudze Herkulesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz