niedziela, 18 sierpnia 2013

Mestia

Podjazd 8000 m wcale nie był taki straszny. W sumie to nie było to jakieś bardzo męczące i daliśmy radę.
spotkaliśmy z 15 rowerzystów z różnych krajów i masę Polaków. Zjedliśmy tradycyjne pierogi gruzińskie z rosołem i mięsem w środku.

Spacerujemy sobie teraz po mestii oglądając podświetlone wieże. Na zdjęciach możecie podziwiać jak Mestia wygląda za dnia,a jak podczas nocnych eskapad. Chłodno się tu zrobiło i pierwszy raz założyliśmy drugą warstwę ubrań.

Na zdjęciach również Maks co przyjechał z Polski stopem z dwoma koleżankami.

Od pani Marty na której trawniku rozbiliśmy trochę namiotu dostaliśmy mapę ze zdjęciami. Zauważyliśmy na niej zdjecie cerkwi znajdującej się praktycznie na jej podwórku. Mieliśmy szczęście, była akurat otwarta i nawet taki fajny pop przybył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz