Wieczorem rozbiliśmy namiot i mogliśmy się poszczycić najwyższym murkiem z kamieni. Spotkaliśmy również kilku znajomych, co bardzo nas zaskoczyło.
Następnego dnia, po bardzo chłodnej nocy, pogoda się popsuła i spadła krupa snieżna, a niżej deszcz, który zafundował nam nieco wrażeń na opłukanym lodowcu i błocku.
Teraz siedzimy w klasztorze Gergeti, a pioruny walą chyba w wieże, bo czuć we włosach.
Wracamy do Stepancmenidy, a jutro do Tbilisi po rowery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz